8/28/2014

Lumpeksowe love, czyli moje zdobycze z SH :)

Hej Skarby!

Wiecie już na pewno, że lubię buszować w szmateksach. Większość ubrań, które posiadam pochodzi właśnie stamtąd. Ostatnio jakoś nie miałam czasu, aby udać się do lumpa. Jednak, gdy już zaczął śnić mi się po nocach (mówię serio!), to stwierdziłam, że za długo nie byłam na łowach. I tak oto wczoraj wstałam skoro świt (czyt. 7.30) by zdążyć na otwarcie, wszak dzień wczorajszy, jak każda środa, jest dniem dostawy. Przedzierając się w dzikim tłumie, złowiłam dla siebie kilka perełek. Oto i one.

Sukienka, Next, 14zł
Podoba mi się ona ogromnie, zarówno kolory, jak i materiał, ale mój Mąż twierdzi, że wyglądam w niej jak w worze pokutnym, niczym Jurand ze Spychowa. Aleee, jak nie będzie widział, to będę ją nosić :D
Sukienka, H&M, 14zł
Wygląda "zwykle", ale jest mega dopasowana i świetnie podkreśla figurę :)
Sweterek, TU, 14zł
Mięciusi i cieplusi, w sam raz na jesień ;)
Sweterek, George, 9zł
Bluza, New Look, 12zł
Jasne rurki SKINNY, Denim Co, 12zł
Wiecie, że to moje pierwsze jasne jeansy w szafie?!
Spodnie, SUPER SKINNY, Denim Co, 6.5zł
Napisane jest na nich "ULTRA SOFT" i faktycznie są wykonane z takiego fajnego cieniutkiego materiału ^^

I to tyyyle ;)

Jak Wam się moje łupy podobają ?
Złowiłyście coś ostatnio fajnego ?


8/26/2014

Choć niwielki, to skuteczny w działaniu!

Witajcie Kochani! :)

Nie wiem czy jest jakaś granica wiekowa, od której powinno się zacząć używać kremów pod oczy, ja sięgam po nie stosunkowo od niedawna (jakieś półtora roku). Mam wyjątkowo cienką skórę pod oczami, na co już kilka razy zwróciła mi uwagę kosmetyczka i tym bardziej powinnam o nią dbać, gdyż jest ona bardziej podatna na starzenie - to straszne w wieku 23 lat mówić o starzeniu -.-
Kremem, który ostatnimi czasy dba o skórę wokół mych oczu, jest Mój krem nr 10- krem pod oczy przeciwzmarszczkowy, Fitomed.
Krem mieści się w niewielkim, bo zaledwie 20-mililitrowym, plastikowym słoiczku.
Pod nakrętką znajduje się dodatkowe plastikowe zabezpieczenie.
Krem ma jaśniutko brązową barwę.
Konsystencja jest bardzo lekka, nie jest on ani za gęsty, ani zbyt rzadki.
Na opakowaniu producent nie umieścił żadnych informacji (ciekawe, gdzie niby miałby je zmieścić), dlatego ciekawskich odsyłam TU. A skład pozwoliłam sobie skopiować:

Skład/INCI/Ingredients: aqua, camellia sinensis (white tea) leaf extract, argania spinosa oil, persea gratissima (avocado) oil, theobroma cacao seed butter, butyrospermum parkii (shea) butter, hydroxyethyl acrylate, sodium hyaluronate, glycerin, sodium acryloyldimethyl taurate copolymer, D-panthenol, trilaureth-4-phosphate caprylic/capric triglyceride, peg-7 glyceryl cocoate, phenoxyethanol, ethylhexylglycerine.

Moja opinia:
Opakowanie kremu nie jest wielkie, ale zważywszy na fakt, iż okolice oczu stanowią niewielki obszar naszego ciała, pojemność jest wystarczająca. Poza tym jego lekka konsystencja wpływa na dobrą wydajność produktu. Niewielka ilość kremu wystarcza na posmarowanie skóry wokół oczu. Krem wchłania się szybciutko, zostawia cieniutką, jakby satynową powłoczkę. Jak najbardziej nadaje się on pod makijaż. Zapach kremu jest delikatny. Krem nie podrażnia delikatnej skóry wokół oczu i samych ocząt, jednak, gdy się do nich dostanie, to szczypie. OK, skoro sprawy "techniczne" omówione, to czas na efekty. Produkt bardzo dobrze nawilża skórę pod oczami. Rano jest ona wypoczęta, pod oczami nie ma "worów". Dłuższe stosowanie kremiku pomogło zwalczyć mój znienawidzony problem- sińce pod oczami! Zostały one tak bardzo rozjaśnione, że w sumie zaryzykuję i powiem, że ich nie ma :) Czy ma działanie przeciwzmarszczkowe? WIERZĘ, że tak :)
 Jestem z niego bardzo zadowolona, przyznam, że jak do tej pory jest to najlepszy krem pod oczy, jaki używałam.  Z pewnością do niego powrócę, gdy skończę to opakowanie, choć nie wróżę mu rychłego końca ;)

Cena: 17zł
Dostępność: Fitomed, FitoTeka

Znacie ten krem?
Jacy są Wasi sprzymierzeńcy w trosce o skórę wokół oczu? 

8/23/2014

Woda oczyszczająca- sprytny zabieg marketingowy, czy przełom w oczyszczaniu twarzy?

Dzień dobry Kochani!

Rynek kosmetyczny oferuje nam ogrom produktów do oczyszczania twarz: żele, mleczka, płyny micelarne... I choć przez moje ręce przewinęło ich się bardzo wiele, tak z wodą oczyszczającą mam do czynienia po raz pierwszy. Jeżeli jesteście ciekawi jak spisał się u mnie ów produkt, zapraszam na recenzję wody oczyszczającej, bez spłukiwania, do skóry tłustej, skłonnej do niedoskonałości, marki Avene.
Co ciekawego przeczytamy na opakowaniu?
Skład:
avene thermal spring water, butylene glycol, pentylene glycol, peg-6 caprylic/capric glycerides, peg-40 hydrogenated castor oil, cetrimonium bromide, disodium edta, fragrance, glyceryl laurate.

Woda mieści się w butelce o pojemności 400ml (!), wykonanej z niebieskiego plastiku.
Szata graficzna jest bardzo minimalistyczna, przez co produkt, moim zdaniem, prezentuje się bardzo profesjonalnie.
Zamykanie na "klik", pod którym znajduje się nieduży otwór.
Moja opinia:
Na początek wspomnę może o tym, że generalnie woda ta nie jest taka spieniona. Gdy stoi sobie na półeczce w łazience ma gładką taflę, a piana, którą widzicie na zdjęciach, powstała na skutek wytrzęsienia jej w torbie w trakcie spaceru do lasu, w celu wykonania słit fotek. 
Produkt, o którym mowa, służy mi do porannego oczyszczania twarzy, jak też zmywania makijażu. Wylewam ją na wacik(i) i przecieram twarz. Producent zaleca, aby następnym krokiem było psiknięcie twarzy wodą termalną, ale ja nie widzę różnicy, więc zazwyczaj tego nie robię.
Woda jest bardzo delikatna dla twarzy. Rano skutecznie, ale nie agresywnie, ją rozbudza. W ciągu dnia, przemywając nią twarz, przynoszę skórze ukojenie, zwłaszcza w upalne dni. Moja twarz często bywa podrażniona i ów produkt nie potęguje tego, a wręcz delikatnie łagodzi skórę. Poza tym, co ważne, nie szczypie w oczy. Woda nie zostawia na twarzy tłustego, czy lepiącego filmu. Zapach produktu jest lekki i świeży.
Rano, oczyszczam twarz jedynie za pomocą tej wody, jeden wacik wystarcza, by pozbyć się zanieczyszczeń, które zgromadziły się w ciągu nocy. Jeśli chodzi o makijaż, produkt usuwa go bardzo dobrze. Czy to podkład, czy też makijaż oczu (nie wiem, jak sprawa ma się z wodoodpornymi kosmetykami), znikają pod wpływem owej wody bez zastrzeżeń. W sumie, to dawno nie miałam tak dobrego produktu do demakijażu. A do tego wszystkiego woda ta jest niesamowicie wydajna! Używam jej od ok. dwóch miesięcy codziennie rano + do demakijażu (nie maluję się codziennie), a zużyłam dopiero 1/3 opakowania.  
 Podsumowując, z działania wody oczyszczającej jestem bardzo zadowolona. Nie mam jej w tej kwestii nic do zarzucenia, jest skuteczna, a jednocześnie delikatna dla twarzy. Aleee ... czy nie można nazwać jej było po prostu płynem micelarnym? Przecież działa, jak bardzo dobry micel. Och, ale płyn micelarny, to takie trywialne ... Lepiej nadać nazwę, która wybije się na rynku! Dobrze, że chociaż, jakość produktu, nie rozczarowuje :)

Cena: waha się od 30zł do ponad 50zł (zależy gdzie chcemy ją kupić) za 400ml

Znacie tę wodę? Lubicie produkty Avene?
Czego najczęściej używacie do demakijażu ?

8/20/2014

Malinowa mamba nie do jedzenia.

Hejka!

Kiedyś, kiedyś, kieeeedyś ... peelingi mogłyby dla mnie nie istnieć. Nie używałam ich, nie widziałam głębszego sensu ich istnienia. A teraz? Nie wyobrażam sobie, aby nie było ich w mojej pielęgnacji. Ostatnimi czasy w mojej łazience gości cukrowy peeling do ciała, Bielenda. Produkt ten akurat wpisał się w sezon, gdyż jest to soczysta malina ;)

Co ciekawego wyczytamy na opakowaniu?
W składzie ... nieszczęsna dla wielu parafina.
Peeling mieści się w plastikowym słoiczku i znajduje się go tam 200g.
Pod nakrętką znajduje się dodatkowe zabezpieczenie, które daje nam pewność, że nikt do naszego peelingu nie wsadzał swoich łapek.
Produkt ma gęstą, dość zbitą konsystencję i jest barwy malinowej ;)
Co o nim sądzę?
Zacznę od zapachu, który wprost uwielbiam! Nie jest to zapach stricte malinowy (i mówi to Wam wykwalifikowany zbieracz malin). Zatem czemu go lubię aż tak? Bo peeling pachnie malinową mambą! Każdy chyba zna ten zapach i chyba nie znajdę osoby, która by go nie lubiła. Po użyciu peelingu zapach dłuuugo unosi się w łazience- czyżby tak pachniało w fabryce mamby? :D Jakie są ziarenka cukru chyba każdy wie, więc nietrudno wyobrazić sobie, jakiej wielkości są drobinki peelingu. Jest ich baaardzo dużo  (swoją drogą, ciekawe ile ma kalorii, skoro aż tyle w nim cukru?), zaliczyłabym go do średnich zdzieraków. Osoby oczekujące mocnego zdzierania, aż do czerwonej skóry, od tego peelingu go nie uzyskają. Zdzieranie jest, owszem, gdyż drobinki są liczne i w miarę ostre, ale chyba przez parafinę, jest ono troszkę złagodzone. Dla mnie jest wystarczające, po peelingowaniu skóra jest lekko zaczerwieniona, mięciutka i przyjemna w dotyku. Parafina jest wysoko w składzie, co nie każdemu się spodoba. Mi akurat w kosmetykach do pielęgnacji ciała nie przeszkadza (co innego, jeśli chodzi o twarz). Peeling zostawia na skórze lekko tłustawą powłoczkę, dlatego ja po jego użyciu, myję się żelem pod prysznic. Jako, że jest to peeling cukrowy, nie szczypie on w obszarach, gdzie skóra jest podrażniona, bądź ... podrapana malinami :P Używam go dwa razy w tygodniu i mojej skórze to wystarcza w zupełności.
Mnie działanie tego peelingu zadowala, naskórek jest odpowiednio zdarty, skóra jest gładka. Dodatkowo przez swój zapach bardzo uprzyjemnia on wieczorne rytuały kąpielowe. Mam chęć na masełko do ciała o tym zapachu ;)

Cena: ok 15zł/ 200g
Dostępność: Drogerie Natura, Rossmann, Tesco, Real ... itp. oraz online

Znacie ten peeling?
Jakie są Wasze ulubione zdzieraki? ;)


Pozdrawiam! :*


8/17/2014

Mineralny przyjaciel mojej twarzy ;)

Hej Kochani! ;)

Jak Wam minął długi weekend? Mam nadzieję, że wypoczęliście i nabraliście sił na nadchodzący tydzień ;) U mnie nieco pracowicie (maliny!), ale też był czas na grilla ze znajomymi, więc weekend uważam za udany. 

Do tej pory wierna byłam podkładom o płynnej konsystencji, drogeryjnym. Ale od kiedy przeszłam na jaśniejsza stronę mocy- przerzuciłam się na naturalną pielęgnację twarzy (przynajmniej w przeważającej części naturalną), stwierdziłam, że do całej tej przyjaznej dla buźki otoczki, nie pasują mi podkłady. I tak oto zrodziła się myśl, aby kupić sobie podkład mineralny. Po przeszukaniu internetów, padło na markę Annabelle Minerals i dziś chcę zapoznać Was z moją opinią na temat podkładu kryjącego.
Bodajże dwa lata temu była możliwość zakupu 3 próbek produktów tej marki, opłacając jedynie koszty przesyłki. Skusiłam się wtedy na taki deal i dzięki temu, nie miałam problemu z wyborem odcienia podkładu. W moim pakiecie próbek był podkład golden light, ale w wersji rozświetlającej. Stwierdziłam, że wersja kryjąca nie powinna się różnić kolorem od rozświetlającej i wiedząc, że odcień golden light pasuje kolorystycznie do mej twarzy, zdecydowałam się na zakup takowego odcienia. 
Nie była akurat dostępna pojemność 4g, więc szarpnęłam się od razu na większy słoiczek (10g.)
Opakowanie to wykonany z grubego plastiku słoiczek. Pod nakrętką znajduje się plastikowa osłonka i mamy tam "ukryte" sitko, przez które podkład wydostaje się z opakowania. 
Podkład wysypuję na wieczko opakowania, wydostaje się on bez najmniejszych problemów.
Następnie "zbieram" go z wieczka przy użyciu pędzla, otrzepuję i "wcieram" pędzlem w twarz.
Moja opinia:
Na podkład mineralny skusiłam się przede wszystkim ze względu na skład, który jest dla skóry twarzy bardzo przyjazny. W tej kwestii drogeryjne podkłady nafaszerowane chemią mogą się zwyczajnie schować. Podkład ten nie zapycha, nie uczulił mnie, generalnie krzywdy mi nie wyrządzi żadnej. I już za to go lubię ;) Ale od podkładu nie wymagam tylko, aby nie robił "kuku" na buzi. Zatem jak się spisuje w swej podstawowej roli? Zacznijmy od początku, czyli nakładanie. Myślałam, że będę miała z tym początkowo problemy i narobię sobie plam, czy też wyjdą inne historie. Jednak już przy pierwszym użyciu stwierdziłam, że dobrze się go nakłada, nie robi smug, czy plam na twarzy. Bardzo dobrze kryje i efekt ten możemy dodatkowo stopniować (nakładając 2-3 warstwy), choć mi wystarcza zazwyczaj jedna, starannie nałożona. Uwielbiam w nim to, że niesamowicie naturalnie wygląda na twarzy. Po prostu jakby go nie było, a jednak jest. Wszystkie drogeryjne podkłady, jakie miałam okazję używać, były w mniejszym lub większym stopniu widoczne na twarzy. Ów podkład w tej kwestii ma nad nimi przewagę. Poza tym na twarzy trzyma się u mnie cały dzień. Wiadomo, pod koniec nie twarz nie wygląda już tak świeżo, jednak zmywając go, mam pełne waciki w podkładzie. I tu po raz kolejny przewaga nad drogeryjnymi podkładami. Choć nie jest to podkład matujący, to twarz jest ładnie zmatowiona i nie ma potrzeby używania dodatkowo pudru. Jednak po kilku godzinach niektóre obszary buźki zaczynają delikatnie błyszczeć (ale wiecie, że to już zależy od rodzaju cery). Dobrze się na nim utrzymuje bronzer czy też róż. Wydaje mi się, że już wszystko na jego temat powiedziałam, ale ...

Pokażę Wam fragment twarzy bez podkładu i z jedną warstwą.

Bardzo dobre krycie, przy tym naturalny wygląd, świetna trwałość, a do tego skład nieszkodzący mojej kapryśnej cerze ... Podkład mineralny Annabelle Minerals góruje nad drogeryjnymi podkładami i przyznam szczerze, że nie wrócę do nich! Już dwa, które onegdaj były ulubieńcami, sprzedałam. Teraz będą u mnie królowały tylko minerałki (na zimę raczej kupię jaśniejszy odcień).
Cena może wydaje się wysoka- 50zł za opakowanie 10g, ale z tego co widzę, to opakowanie wystarczy mi na baaardzo długo ;) A poza tym efekty i jakość są warte tej ceny. 

Używacie podkładów mineralnych?
Jaki macie stosunek do mineralnych kosmetyków? 

Buziaki! :*

8/10/2014

12 dni z Dax Cosmetics w StrefaUrody.pl

Witajcie Kochani! :)

Dziś śpieszę Wam donieść o akcji, jaka trwa właśnie w drogerii StrefaUrody.pl
Otóż, Moi Drodzy, od 08.08.2014r. do 19.08.2014r. trwa akcja z DAX Cosmetics.
Na czym ona polega? A już wszystko mówię ;)

Po pierwsze, w czasie trwania akcji, obowiązuje promocja -20% na wszystkie pomadki i błyszczyki Celia, których to szukać możecie tu- KLIK!

Ja osobiście posiadam dwie pomadki z TEJ serii i powiem Wam, że jak za taką cenę, to są niczego sobie, warto na nie zwrócić uwagę, zwłaszcza na tę pomarańczową *.*

Po drugie, podczas trwania owej akcji tematycznej, o 20% zostały obniżone ceny wszystkich produktów z serii Dax Perfecta Oczyszczanie, które znajdziecie tu- KLIK!
Po trzecie, w czasie trwania akcji, na wszystkie produkty ochronne oraz samoopalacze DAX SUN, które znajdują się tu- KLIK!, obowiązuje promocja -20% !
Na co warto zwrócić uwagę? Oczywiście na hitowy produkt- samoopalacz w piance do każdego rodzaju karnacji.

Zapraszam Was również na facebooka drogerii StrefaUrody.pl

Przyznam, że mnie najbardziej kuszą pomadki, których nigdy za wiele, zwłaszcza, gdy kupi się je okazjonalnie ;)
A Was co najbardziej zaciekawiło?

Pozdrawiam!

8/08/2014

Panterka ;)

Hejka!

Dziś przybywam do Was z postem, w którym zdjęcia będą przeważały nad słowami. Dlaczego?
Bo zaprezentuję tę oto sukienkę:
Miałam ją na sobie w dniu poprawin wesela, na którym byliśmy w minioną sobotę/niedzielę ;)
 Sukienka pochodzi ze sklepu Pretty Women Dresses.
Sukienka ma przyciągający wzrok wzór- motyw panterki oraz wstawki, które podkreślają kobiece kształty. 
No to lecimy dalej z obiecanymi zdjęciami ;)
Pewnie macie już mnie dość, zatem więcej zdjęć nie będzie! :P

A sukienkę możecie nabyć w Sklepie Pretty Women.

Jak Wam się podoba ta sukienka?
Lubicie nosić sukienki, czy raczej rzadko je zakładacie? 
Podoba Wam się motyw panterki na ubraniach?

Buziaki! :*
P.S. A jutro mam kolejne wesele ;)

8/05/2014

Zapach lata zamknięty w butelce perfum.

Hej Kochani! :))

Wracam do Was po baaardzo intensywnym weekendzie. Wesele uważam za udane, udało nam się nawet wygrać z Mężem flaszeczkę (za taniec w płetwach). I tak od tematu wódy, przejdę do wody, gdyż dziś chcę Was zaznajomić z moją opinią na temat wody perfumowanej Fruiti, Carlo Bossi.
Na stronie producenta znajdziemy na temat owej wody perfumowanej następujące informacje:

FRUITI -  Ciepły, czuły, koktail zielonych owoców. Zapach nowoczesny, podkreślający kobiecą zmysłowość i indywidualność.

Rodzina zapachów: owocowy.

Nuta głowy: jabłko, grejfrut.

Nuta serca: gruszka, melon, konwalia.

Nuta bazy: piżmo, kosaciec, bursztyn, drzewo sandałowe.

Flakonik z wodą umieszczony jest w tekturowym opakowaniu.
Kupując ową wodę perfumowaną, mamy pewność, że nikt ich przed nami nie używał, gdyż opakowanie jest zafoliowane.
Woda znajduje się w zielonym flakoniku, o pojemności 100ml wykonanym z grubego szkła.
Atomizer taki, jak w przypadku większości wód perfumowanych. Działa bez zarzutu.
Moja opinia:
Woda perfumowana rozpyla się lekką mgiełką, która jednocześnie pokrywa spory obszar, dlatego po jej aplikacji nie tworzą się na ciele czy ubraniu mokre plamy. Zapach jest idealny na lato- lekki, świeży, nieprzytłaczający. Zdecydowanie "króluje" w nim jabłko, takie świeże, zielone (jak na zdjęciach). Jednocześnie w całej tej lekkości, wyczuwam nutę słodkości, ale nie jest ona dominująca. Owocowe nuty tej wody perfumowane, sprawiają, iż jest ona niebywale rześka i potrafi pobudzić ;)
Zapach utrzymuje się na skórze tak ok. 4 godzin, choć, jak w przypadku wszystkich zapachów, zależy to do wielu różnych czynników (chociażby rodzaju skóry- na suchej trzyma się krócej, niż tłustej). Za to na ubraniu- wyczuwalny jest kilka dni (nie, że chodzę kilka dni w jednym ubraniu, ale jak popsikałam żakiet tą wodą, a później schowałam go do szafy, to po kilku dniach, gdy go wyjmowałam, pachniał nadal).
Zapach bardzo przypadł mi do gustu, latem uwielbiam takie lekkie, świeże pachnidła, które dodają energii. Jesienią i zimą raczej po niego nie sięgnę, gdyż jest na te pory odrobinę za lekki, ale teraz spisuje się idealnie! 
Dostępność:  CarloBossi
Cena: 50zł / 100ml (dostępne są też inne pojemności)

UWAGA!
Jabłko ze zdjęcia, po sesji wody perfumowanej, zostało zjedzone!
Wy również JEDZCIE JABŁKA! ;)

Znacie tę wodę toaletową? 
Jakie są Wasze ulubione zapachy na lato?  

Buziaki! :*