Hej Kochani! ;)
Jak Wam minął długi weekend? Mam nadzieję, że wypoczęliście i nabraliście sił na nadchodzący tydzień ;) U mnie nieco pracowicie (maliny!), ale też był czas na grilla ze znajomymi, więc weekend uważam za udany.
Do tej pory wierna byłam podkładom o płynnej konsystencji, drogeryjnym. Ale od kiedy przeszłam na jaśniejsza stronę mocy- przerzuciłam się na naturalną pielęgnację twarzy (przynajmniej w przeważającej części naturalną), stwierdziłam, że do całej tej przyjaznej dla buźki otoczki, nie pasują mi podkłady. I tak oto zrodziła się myśl, aby kupić sobie podkład mineralny. Po przeszukaniu internetów, padło na markę Annabelle Minerals i dziś chcę zapoznać Was z moją opinią na temat podkładu kryjącego.
Bodajże dwa lata temu była możliwość zakupu 3 próbek produktów tej marki, opłacając jedynie koszty przesyłki. Skusiłam się wtedy na taki deal i dzięki temu, nie miałam problemu z wyborem odcienia podkładu. W moim pakiecie próbek był podkład golden light, ale w wersji rozświetlającej. Stwierdziłam, że wersja kryjąca nie powinna się różnić kolorem od rozświetlającej i wiedząc, że odcień golden light pasuje kolorystycznie do mej twarzy, zdecydowałam się na zakup takowego odcienia.
Nie była akurat dostępna pojemność 4g, więc szarpnęłam się od razu na większy słoiczek (10g.)
Opakowanie to wykonany z grubego plastiku słoiczek. Pod nakrętką znajduje się plastikowa osłonka i mamy tam "ukryte" sitko, przez które podkład wydostaje się z opakowania.
Podkład wysypuję na wieczko opakowania, wydostaje się on bez najmniejszych problemów.
Następnie "zbieram" go z wieczka przy użyciu pędzla, otrzepuję i "wcieram" pędzlem w twarz.
Moja opinia:
Na podkład mineralny skusiłam się przede wszystkim ze względu na skład, który jest dla skóry twarzy bardzo przyjazny. W tej kwestii drogeryjne podkłady nafaszerowane chemią mogą się zwyczajnie schować. Podkład ten nie zapycha, nie uczulił mnie, generalnie krzywdy mi nie wyrządzi żadnej. I już za to go lubię ;) Ale od podkładu nie wymagam tylko, aby nie robił "kuku" na buzi. Zatem jak się spisuje w swej podstawowej roli? Zacznijmy od początku, czyli nakładanie. Myślałam, że będę miała z tym początkowo problemy i narobię sobie plam, czy też wyjdą inne historie. Jednak już przy pierwszym użyciu stwierdziłam, że dobrze się go nakłada, nie robi smug, czy plam na twarzy. Bardzo dobrze kryje i efekt ten możemy dodatkowo stopniować (nakładając 2-3 warstwy), choć mi wystarcza zazwyczaj jedna, starannie nałożona. Uwielbiam w nim to, że niesamowicie naturalnie wygląda na twarzy. Po prostu jakby go nie było, a jednak jest. Wszystkie drogeryjne podkłady, jakie miałam okazję używać, były w mniejszym lub większym stopniu widoczne na twarzy. Ów podkład w tej kwestii ma nad nimi przewagę. Poza tym na twarzy trzyma się u mnie cały dzień. Wiadomo, pod koniec nie twarz nie wygląda już tak świeżo, jednak zmywając go, mam pełne waciki w podkładzie. I tu po raz kolejny przewaga nad drogeryjnymi podkładami. Choć nie jest to podkład matujący, to twarz jest ładnie zmatowiona i nie ma potrzeby używania dodatkowo pudru. Jednak po kilku godzinach niektóre obszary buźki zaczynają delikatnie błyszczeć (ale wiecie, że to już zależy od rodzaju cery). Dobrze się na nim utrzymuje bronzer czy też róż. Wydaje mi się, że już wszystko na jego temat powiedziałam, ale ...
Pokażę Wam fragment twarzy bez podkładu i z jedną warstwą.
Bardzo dobre krycie, przy tym naturalny wygląd, świetna trwałość, a do tego skład nieszkodzący mojej kapryśnej cerze ... Podkład mineralny Annabelle Minerals góruje nad drogeryjnymi podkładami i przyznam szczerze, że nie wrócę do nich! Już dwa, które onegdaj były ulubieńcami, sprzedałam. Teraz będą u mnie królowały tylko minerałki (na zimę raczej kupię jaśniejszy odcień).
Cena może wydaje się wysoka- 50zł za opakowanie 10g, ale z tego co widzę, to opakowanie wystarczy mi na baaardzo długo ;) A poza tym efekty i jakość są warte tej ceny.
Używacie podkładów mineralnych?
Jaki macie stosunek do mineralnych kosmetyków?
Buziaki! :*