10/28/2015

Tymiankowy żel do twarzy, Sylveco.

Cześć Kochani! :)

Wybór specyfików do mycia twarzy jest ogromny. Olejki myjące, mydełka, pianki, emulsje i płyny micelarne, no i te najbardziej popularne, czyli żele. Sama przetestowałam wiele myjadeł do buźki, do części z nich regularnie powracam i takim produktem jest bohater dzisiejszego posta- tymiankowy żel do twarzy Sylveco.
Żel znajduje się w zgrabnej, plastikowej butelce o pojemności 150 ml. Jako, że materiał, z którego powstało opakowanie jest przeźroczysty, na bieżąco możemy kontrolować zużycie produktu.
Opakowanie zaopatrzone jest w pompkę.
Na butelce znajdziemy informacje na temat produktu.
Skład żelu:
Żel ma średnio-gęstą konsystencję, nie ucieka przez palce.
Moja opinia:
Żel ma intensywny zapach i jest to zdecydowanie woń tymianku, którą też kojarzyć można z pizzą ;) Na pewno nie każdemu zapach przypadnie do gustu, ja z początku za nim nie przepadałam, ciężko było mi się przyzwyczaić do myjadła, które pachnie przyprawami, a teraz nawet go lubię. Zapach jest konkretny i szybko pobudza zaspaną osobę ;)
Do konsystencji żelu nie mam zastrzeżeń, jest ok. Produkt pieni się dobrze, tworząc delikatną piankę. Jedna pompka wystarcza na umycie buźki, według mnie specyfik ów jest wydajny.
Żel ma króciutki skład, całkiem dobry. Nie ma w nim silnych detergentów, na których bazują żele drogeryjne, więc to niewątpliwie zasługuje na plus.
Produkt bez zarzutów spełnia swoje podstawowe zadanie, jakim jest oczyszczanie skóry twarzy. Po umyciu twarz jest oczyszczona z tego, co nagromadziło się na skórze w ciągu nocy (sięgam po ów żel rano). Produkt łagodnie myje skórę, ale myślę, że robi to skutecznie- twarz wygląda na czystą, a poza tym używanie żelu nie pogorszyło jej stanu, co często dzieje się gdy niedokładnie oczyszczam skórę. Żel nie powoduje uczucia ściągnięcia, buźka jest przyjemna w dotyku, ładnie budzi się do życia po nocy. Produkt jest bardzo łagodny dla skóry podrażnionej, podczas kuracji kwasami wycisza podrażnione miejsca na twarzy. 
Dłuższe stosowanie żelu nie przyczynia się do wysuszenia skóry, nie powoduje też zwiększonego wydzielania sebum. 

Cena: ok.18zł
Uważam, że tymiankowy żel zasługuję na uwagę. Jest to moje trzecie opakowanie tego specyfiku i na pewno nie ostatnie. Moje wieczorne oczyszczanie skóry jest procesem wieloetapowym z użyciem innych produktów, ale do porannych rytuałów żel ów nadaje się idealnie. Polecam!

Znacie ten żel?
A może używaliście jego rumiankowego brata?
Czym myjecie buźki? ;)

10/23/2015

Modnie owocowy żel pod prysznic, Anatomicals.

Hejka, hej! :)

O żelach pod prysznic mogłabym pisać kilka razy w miesiącu (no okej, teraz trochę mniej, bo używam również mydełek), bo są to produkty, które szybko się kończą i zastępuje się je kolejnymi. Jednakże recenzje żeli zamieszczam, gdy produkt okaże się wybitnie dobry lub też kompletnie rozczarowujący. Dzisiejsza notka dotyczy produktu firmy Anatomicals, która cechuje się przede wszystkim ciekawymi opakowaniami kosmetyków, o niebanalnej i charakterystycznej szacie graficznej. Czy modnie owocowy żel pod prysznic ma tylko wyróżniające się opakowanie? Czy może też zawartość tego opakowania wyróżnia się na tle innych tego typu produktów? Wszystkiego dowiecie się poniżej.
Produkt znajduje się w plastikowej butelce w kształcie prostopadłościanu, której pojemność wynosi 300ml. Na ściankach znajdziemy informacje o żelu.
Skład:
 Opakowanie zaopatrzone jest w pompkę, co oczywiście jest dużym plusem.
Żel jest przeźroczysty, bezbarwny, ma bardzo rzadką konsystencję.
Moja opinia:
- zapach żelu jest słodki i owocowy, ale bardzo sztuczny... nie jest intensywny i nie pozostaje wyczuwalny na skórze;
- produkt jest bardzo rzadki, zdarza mu się uciekać przez palce;
- pieni się średnio, w kierunku do słabo, zatem do odpowiedniego oczyszczenia skóry, należy użyć większą ilość żelu, co oczywiście przekłada się na jego wydajność;
- nie wysusza i nie podrażnia,a także nie uczulił mnie.

Cena tego żelu wynosi 18zł, do tego wątpię by był dostępny stacjonarnie, więc dochodzą koszty wysyłki. Pojemność jest całkiem spora, opakowanie na pewno przyciąga wzrok, jest ciekawe, ale sam żel jakościowo jest dla mnie słabiutki. Szkoda, bo zapowiadał się ciekawie.

Znacie ów żel?
A może inne produkty Anatomicals są Wam znane?
Co o nich sądzicie?

10/21/2015

Nowości! Co będę testować w najbliższym czasie.

Hej Kochani!

W ten deszczowy dzień zapraszam Was na mały przegląd przesyłek, które ostatnio u mnie się pojawiły. Nie ma tego wiele, ale kobiecie sprawia radość nawet niewielka ilość nowych kosmetyków ;) Nie przedłużam, bo i tak dziś senny dzień, więc zapraszam!

Po raz kolejny udało mi się załapać do testowania kosmetyków Bingo Spa. Z bogatej oferty wybrałam dwa produkty, a mianowicie solankę z minerałami Morza Martwego do kąpieli SPA oraz złuszczający krem SPA z kolagenem i kwasami AHA. Wstępnie mogę powiedzieć, że sól pachnie świetnie, ale krem mnie trochę rozczarował, ponieważ zawiera parafinę ... co prawda na siódmym miejscu, ale jednak. Dziwi mnie to trochę, gdyż nigdy nie spotkałam się z kremem złuszczającym, który zawierałby ten składnik. No, ale nic, zobaczymy jak zadziała. 

Fitomed, to jedna z moich ulubionych polskich firm, znikoma ilość kosmetyków tej firmy mnie zawiodła, zazwyczaj jestem bardzo zadowolona, a poznaję je już baardzo długo- to moja najdłużej trwająca współpraca. Tym razem do testów wybrałam glinkę czerwoną oraz Mój krem nr. 12 do cery mieszanej, tłustej i trądzikowej ze świeżego naparu ziołowego. Byłam bardzo zadowolona z kremu nr. 11, ale czytałam też opinie, że "dwunastka" jest lepsza, dlatego chciałam koniecznie poznać ów kremik. 

I ostatnia przesyłka, a właściwie to pierwsza z tych wszystkich, ale zostawiłam ją na koniec ;) Pięknie zapakowana szałwiowa płukanka nabłyszczająca do włosów ciemnych przybyła do mnie ze sklepu www.naturalne-piekno.pl

I to by było na tyle, jeśli chodzi o moje kosmetyczne nowości. Skromnie, ale według mnie dość ciekawie się zapowiada :)


Znacie któryś z przedstawionych kosmetyków?
Coś Was zaciekawiło? 

10/18/2015

Wosk zapachowy Goose Creek: Southern Gardens. Jesienna podróż do Południowych Ogrodów.

Witajcie Kochani ;)

Czy jest wśród Was, Drodzy Czytelnicy, ktoś, kto nie słyszał o woskach zapachowych? Nie sądzę. Nawet jestem przekonana, że większość z Was paliła w swoim kominku choć jeden taki "wynalazek". Moja kolekcja tych pachnidełek w większości składa się z wosków Yankee Candle, mam też kilka sztuk Kringle Candle, a za sprawą wakacyjnego spotkania blogerek i przesyłki od Pachnącej Wanny, miałam okazję poznać jeden z wosków Goose Creek, a mianowicie Southern Gardens (Południowe Ogrody).
Woski Goose Creek znajdują się w dość sporych plastikowych opakowaniach, które zawierają 59g produktu.
Zarówno pojemniczek, jak i wosk, podzielone są na 6 równych części, bez problemu da się odłamać cząstkę wosku.
Wydzielona część wosku idealnie pasuje do kominka i taki właśnie kawałeczek sobie odpalam.
Jak nietrudno się domyśleć, Southern Gardens to zapach kwiatowy. Nie jestem wielbicielką takich woni, jednak gdy powąchałam ów wosk "na sucho" wydał mi się całkiem inny, niż typowe zapachy kwiatowe. Po podgrzaniu go w kominku, swoje zdanie na temat jego kwiatowej odmienności podtrzymałam. W moim odczuciu Southern Gardens pachnie eleganckimi, dość wyrafinowanymi kwiatowymi perfumami. Nie jest to tani zapach z bazarku, a woń kojarząca się z perfumerią. Jednocześnie nie jest on ciężki i duszący, choć też nie zalicza się do grupy pachnideł rześkich. Zapachy Południowych Ogrodów, kojarzą mi się z tajemniczą i elegancką kobietą. 
Woń ukryta w tym wosku jest na tyle intensywna, że wystarczy kostkę palić maksymalnie 30 minut i całe pomieszczenie zamienia się  w ... Południowy Ogród. Zapach wyczuwalny jest także następnego dnia. Wydzielony kawałeczek wosku można palić wielokrotnie, dzięki czemu jego wydajność jest duża.
Podsumowując, kwiatowe nuty w Southern Gardens są wyczuwalne, owszem, jednak jest to woń elegancka i niepospolita. Ja ów zapach polubiłam. Moim ulubionym woskiem się nie stał, ale perfumy o takiej woni chętnie bym nabyła ;)
Cena: 22zł / 59g
Dostępność: Pachnąca Wanna

Lubicie kwiatowe wonie w woskach zapachowych?
Znacie Goose Creek? Które woski tej firmy polecacie?  

 

10/15/2015

BIOXSINE, ziołowy szampon przeciw wypadaniu włosów.

Hej Kochani! :)

Wypadanie włosów to częsty problem. Sama się z tym borykam i walczę- niekiedy bezskutecznie. Ostatnio włosy leciały mi z głowy niczym liście z drzew i postanowiłam wytoczyć ciężkie działo, by się z tym uporać. Zazwyczaj jesienią problem ów się u mnie nasila, a ja zaczęłam działać, zanim zaczęła się jesień ;) Czy ziołowy szampon przeciw wypadaniu włosów BIOXSINE (do włosów tłustych) pomógł mi uporać się z gubieniem grzywy? O tym dziś Wam opowiem.
Buteleczka z szamponem znajduje się w tekturowym pudełeczku.
Pełne jest ono przeróżnych informacji, jednak ja zamieszczę te najważniejsze:
Skład szamponu:
Produkt znajduje się w butelce o nietypowym kształcie, o pojemności 300ml. Wykonana jest ona z dość grubego, nieprzeźroczystego, białego plastiku.
Butelka zamykana jest na "klik", bezproblemowo otwiera się ją nawet mokrymi rękoma.
 Szampon ma brunatno-brązowy kolor i jest odpowiedniej gęstości.
Moja opinia:
Szampon ma dość intensywny zapach, ziołowy, choć według mnie dominuje w nim charakterystyczna męska nuta. Mnie osobiście woń ta bardzo się podoba.
Produkt bardzo dobrze się pieni. Niewielka ilość wystarcza, by dokładnie oczyścić włosy ze wszelkich zanieczyszczeń. Dzięki temu szampon jest bardzo wydajny, przy używaniu 3 razy w tygodniu ubyło mi może z 1/3 butelki w ciągu miesiąca, więc uważam, że to dobry wynik. Jeśli chodzi o zmywanie olei z włosów, to należy mycie wykonać dwukrotnie, za pierwszym razem szampon nie usuwa ich dokładnie. 
Gdy już piana z włosów zostanie spłukana, to wydają się one strasznie tępe w dotyku, takie szorstkie. Po pierwszym użyciu obawiałam się, że po wyschnięciu włosy będą splątane, jednak takie zjawisko nie miało miejsca. Włosy po umyciu ładnie się układają, są odbite u nasady i lśniące. Jeśli nie mam czasu to używam tylko szamponu, bez odżywek czy innych wynalazków, a mimo to fryzura wygląda bardzo ładnie, zdrowo. Szampon "nie gryzie" się z innymi produktami pielęgnacyjnymi do włosów, nie osłabia ich działania. Dużym plusem jest również fakt, że produkt ów przedłuża świeżość włosów, wolniej się one przetłuszczają.
Szampon nie podrażnia skóry głowy, nie wysusza jej. Długotrwałe jego używanie nie pogorszyło kondycji, ani wyglądu moich włosów. 
Skoro omówiłam już wszystkie cechy charakterystyczne dla tego typu produktów, pozostało najważniejsze, czyli przeciwdziałanie wypadaniu. Szampon BIOXSINE jest w tym skuteczny! Warto zaznaczyć, że aby mieć jasny pogląd na jego działanie, od kiedy zaczęłam używać owego szamponu, nie sięgam po żaden inny. Oczywiście nie zlikwidował problemu całkowicie, ale efekty są. Jego działanie przeciw wypadaniu włosów stało się dostrzegalne po ok. 3 tygodniach regularnego stosowania. Po tym czasie zauważyłam, że na poduszce i w odpływie prysznica (to moje ulubione miejsca gubienia włosów) pojawia się ich mniej. Obecnie, po półtora miesiąca trwania "kuracji", szacuję "na oko", że wypadanie zmniejszyło się o jakieś 50%. Dla mnie to naprawdę dużo! 
Cieszę się, że zostało mi jeszcze sporo tego szamponu, jeżeli wypadanie nie zmniejszy się jeszcze bardziej, to chociaż dalsze stosowanie pozwoli na utrzymanie osiągniętego efektu. 

Podsumowując, szampon BIOXSINE sprawdza się zarówno jako specyfik do oczyszczania włosów i skóry głowy, co robi bez zastrzeżeń, jak też radzi sobie z zahamowaniem wypadania włosów. Godny uwagi produkt i wart swojej ceny.
Szampony BIOXSINE (jest jeszcze wersja dla włosów suchych/normalnych oraz przeciwłupieżowy) znajdziecie jedynie w aptekach, a listę punktów, w których powinien ów produkt być dostępny, znajdziecie TUTAJ

Znacie szampon BIOXSINE (tę bądź inną wersję)? Jak się u Was spisał?
Macie problem z wypadającymi włosami? 
A może nażycie do grona szczęśliwców cieszących się bujną czupryną? ;)

10/11/2015

Pielęgnacja skóry jesienią: łagodzący balsam do ciała z owsem, Bjobj.

Witajcie !

Jesień to czas, gdy nasza skóra potrzebuje szczególnej troski. Odpowiednia pielęgnacja powinna pomóc jej zregenerować się po lecie i przygotować na nadchodzące mrozy. Jesienią przerzucamy się z lekkich balsamów, po które chętnie sięgaliśmy w letnie dni, na te bardziej treściwe formuły. O moją skórę w ostatnim czasie troszczy się łagodzący balsam do ciała z owsem, włoskiej marki Bjobj.
Tubka z kremem umieszczona jest w tekturowym pudełeczku, na którym znajdują się informacje w języku włoskim, angielskim i francuskim, ale dystrybutor umieścił również nalepkę w języku polskim.
Skład balsamu jest całkiem dobry!
* Wszystkie składniki oznaczone gwiazdką pochodzą z certyfikowanych ekologicznych upraw.

Produkt znajduje się w zgrabnej tubce, o pojemności 150ml.
Tubka jest zakręcana.
Balsam ma biały kolor, jest dość gęstawy.
Moja opinia:
Zapach produktu określiłabym jako neutralny. Ciężko znaleźć w nim jakieś charakterystyczne nuty, woń jest typowa dla naturalnych produktów, według mnie przyjemna, słodkawa. Zapach jest wyczuwalny na skórze przez pewien czas, jednak nie jest on męczący. 
Mimo dość gęstawej i treściwej konsystencji balsam ładnie rozprowadza się na skórze. Wchłania się dobrze, bez problemu, jednak nie jest to tempo ekspresowe. Na skórze nie pozostaje lepiący, ani tłusty film. Po aplikacji balsamu skóra staje się zmiękczona i gładka oraz bardzo przyjemna w dotyku. 
Balsam świetnie wpływa na kondycję skóry. Doskonale nawilżył moją "wymęczoną" i wysuszoną słońcem skórę, a także pomógł jej się zregenerować, co zauważyłam szczególnie na rękach podrapanych malinami- nigdy mi się tak szybko nie zagoiły! Dały też o sobie znać łagodzące właściwości balsamu, ponieważ na świeże zadrapania przyniósł mi on faktyczną ulgę. Używam go jedynie na noc, rano oczywiście nie mam czasu na balsamowanie się, i sięganie po ów produkt raz dziennie w zupełności wystarcza mojej skórze. Balsam spełnił wszystkie moje oczekiwania, jeśli chodzi o pielęgnację ciała: nawilża, łagodzi, regeneruje i odżywia. Kondycja mojej skóry poprawiła się za jego sprawą, stała się ona miękka i bardziej napięta. Nawet, gdy czasami odpuściłam sobie wieczorne balsamowanie, to skóra tego nie odczuła, nadal pozostając dobrej kondycji.
Balsam nie spowodował u mnie żadnych niepożądanych reakcji typu uczulenie, podrażnienie, czy zapchanie porów skóry. 
Podsumowując: prezentowany balsam jest produktem o przyjemnym składzie- wysoko znajdziemy ekstrakt z owsa, olej migdałowy oraz masło shea, dodatkowo w parze idzie przyjemny zapach produktu, a wisienką na tym owsianym torcie jest w pełni satysfakcjonujące działanie balsamu. Cena do najniższych nie należy, jednak naturalne kosmetyki już to do siebie mają, że tanie nie są.

Firma San.Eco.Vit, do której należy marka Bjobj, specjalizuje się w produkcji naturalnych, bogatych w cenne składniki kosmetyków.

Cena: 56,50 zł

Balsam miałam przyjemność testować dzięki uprzejmości importera (firma Yovee) oraz sklepu Biomania.pl, za co bardzo dziękuję. 

Znacie ten balsam?
Gościły u Was produkty marki Bjobj? Polecacie jakiś?
Używacie naturalnych/eko kosmetyków? Lubicie je?