2/25/2015

Lśnij jak ... brylant! Mariza Brilliant, sypkie cienie.

Hejka!

Strasznie zazdroszczę osobom, które potrafią wykonywać piękne makijaże. Ale jest to taka zazdrość zdrowa, która mnie motywuje by wykrzesać z siebie jakieś umiejętności w tej dziedzinie. I choć moje makijaże są dalekie od ideału, to lubię czasem siąść przed lustrem i coś pokombinować. Dlatego mam dość dużo cieni do powiek, ale tych sypkich całkiem niewiele. Do tego nielicznego grona należą cienie sypkie do powiek Brilliant, Mariza.
Kolory, jakie posiadam, to porcelanowy róż i diamentowy grafit.
Cienie znajdują się w zakręcanych pojemniczkach, wykonanych z twardego plastiku. Wydają się solidne, aczkolwiek nie upadły mi nigdy i nie wiem jak by z tego wyszły ;) W opakowaniu znajduje się 1g cieni.
Pod nakrętką cienie są dodatkowo zabezpieczone.
By móc swobodnie użyć cienia, wysypuję odrobinę na nakrętkę, a później już postępuję tak, jak z cieniami prasowanymi- pędzelkiem aplikuję na powieki- taki mały instruktaż :P
Tak prezentują się ich swatche:
 Cóż mogę o nich powiedzieć?
Cienie są bardzo drobniutko zmielone, co jest w przypadku sypkich cieni dużym plusem. Przyjemnie się je aplikuje, można robić to zarówno na sucho, jak i na mokro. Jak na sypkie cienie, to podczas nakładania osypują się bardzo delikatnie i w dużej mierze dotyczy to brokatowych drobinek, a nie samego kolorowego pigmentu. Da się jednak bez problemu zmieść te drobinki z buzi. Napigmentowane są bardzo dobrze, baza dodatkowo podbija kolor. Jasny cień jest słabiej widoczny, szczególnie w kontraście z grafitem. Cienie się pięknie mienią i absolutnie nie jest to odpustowy, tandetny blask :P Niestety nie udało mi się tego dobrze wychwycić na fotkach, ale wierzcie mi na słowo ;) Z bazą, czy bez, trzymają się elegancko na powiekach, nigdzie nie migrują, nie zbierają się w załamaniach powiek i nie znikają.
Jak dla mnie są to bardzo dobrej jakości cienie i z chęcią poznałabym inne kolorki. Szkoda tylko, że dostępne są jedynie u konsultantek. Cena 10,90 wydaje mi się jak najbardziej adekwatna do ich jakości :)
A teraz, pseudomakjaż z użyciem tych dwóch cieni. Wszelkie uwagi mile widziane.

Porcelanowy róż i diamentowy grafit w akcji przedstawiają się tak:
Żebyście nie zapomnieli jak wyglądam ;)

Znacie te cienie?
Jak Wam się podobają te kolorki?
Lubicie sypkie cienie, czy niekoniecznie?

2/24/2015

Restrukturyzujący szampon, Equilibra.

Witajcie Kochani! :)

Szampon to jeden z tych kosmetyków, który idzie u mnie jak przysłowiowa woda. O dziwo nawet nie mam zapasów tego typu produktów, w przeciwieństwie do innych kosmetyków. Głowę myję co 2-3 dni, a dodatkowo przed myciem olejuję, co w przypadku niektórych szamponów zwiększa ich zużycie. Ostatnio w mojej łazience gości restrukturyzujący szampon marki Equilibra i o nim Wam opowiem w tej notce.
Szampon znajduje się plastikowej butlece, typowej dla szamponów tej marki, o pojemności 250ml.
Na opakowaniu przeczytamy o nim tak:
Skład:
Nie mam zwyczaju jakoś szczegółowo analizować skład szamponów, ale jak na moje nieprofesjonalne oko, ten jest całkiem niczego sobie.
 
Butelka zamykana jest na "klik".
 Szampon jest przeźroczysty, nie jest zbyt rzadki.
Moja opinia:
Szampon ma ładny, świeży i dość intensywny zapach. Gdy nie nałożę na włosy odżywki to jest on wyczuwalny we włosach, choć już dość delikatnie. Pieni się znakomicie, niewielka ilość szamponu wystarczy by dokładnie umyć włosy, dlatego jest to produkt wydajny. Jeżeli chodzi o zmywanie z włosów oleju, to w tym przypadku konieczne jest dwukrotne mycie, po pierwszym włosy nie są domyte do końca. Szampon nie plącze włosów, zdarzało się, że po myciu nie kładłam nic na włosy i rozczesałam je bez problemu. Ponadto włosy po umyciu są miękkie, lśniące, gładkie i sypkie. Nie puszą się, ale też nie są obciążone. Nie zauważyłam, aby szampon przyczynił się do szybszego przetłuszczania się włosów. Produkt nie podrażnił, ani nie wysuszył skalpu. W moim odczuciu jest to szampon łagodny, choć skuteczny w 100%- robi to co szampon powinien robić bez zarzutów. Podoba mi się, że ma w składzie aloes i to na trzecim miejscu (choć niektórzy mogą źle reagować na ten składnik). Poza tym plusem jest, iż szampon nie posiada SLS/SLES.
Jest to naprawdę bardzo dobry szampon. Robi co ma robić, nie wyrządza szkód. Moim włosom służy i wrócę do niego ponownie. Nie zauważyłam jakiś spektakularnych efektów, dlatego nazwa restrukturyzujący jest moim zdaniem trochę na wyrost. Włosy wyglądają po jego użyciu zdrowo i ładnie. 
Cena: 21,59zł
Dostępność: Sklep Equilibra, stacjonarnie

Znacie ten szampon?
Lubicie produkty z aloesem?

2/19/2015

Różowa słodkość! Lakier Color Club.

Hejka! :)

Ostatnio przeglądałam swoje lakiery do paznokci i stwierdziłam, że zaraz po czerwieniach, najwięcej mam lakierów różowych. I pomyśleć, że kiedyś tego koloru nie lubiłam ... Moją najnowszą różową perełką jest lakier Color Club. 
Kolor ten to 983 FLAMINGO.
Lakier znajduje się w buteleczce o pojemności 15ml.
Pędzelek lakieru nie odbiega od standardów, jest odpowiedniej długości i szerokości, wygodnie sie nim maluje.
Lakier:
- ma odpowiednią gęstość
- nie "wylewa" się na skórki
- nie smuży
- dobrze kryje przy dwóch starannie nałożonych warstwach (przy jednej widoczne są prześwity)
- schnie w miarę szybko- zarówno pierwsza, jak i druga warstwa
- trzyma się na pazurkach ok. 3-4 dni
- dobrze się zmywa
- nie odbarwia płytki 

Swój egzemplarz otrzymałam na mikołajkowym spotkaniu blogerek, znajdował się on w takim "wagoniku":
Pochodzi on ze sklepu EuroFashion i tam też możecie szukać lakierów z serii Color Club. 

A tak ten słodziak prezentuje się na pazurkach ;)
W rzeczywistości lakier jest troszeczkę intensywniejszym odcieniem różu, ale jakoś opornie daje się to uchwycić na zdjęciach (choć w sumie ze mnie to taki fotograf ...). Najbardziej rzeczywisty jego wygląd odzwierciedla pierwsze zdjęcie, na początku posta. Niemniej ja jestem nim zauroczona :))

I jak Wam się podoba ta słodka odmiana różu?
Znacie lakiery Color Club?

2/18/2015

Krem do rąk, Organix Cosmetix.

Witajcie!

Zima, choć w tym roku niezwykle łagodna, to jednak trudny czas dla naszych dłoni. Nawet lekki mróz ma niekorzystny wpływ na tę część ciała. Moje łapki zimą bywają mocno przesuszone- na zewnątrz chłodne powietrze, w domu z kolei ciepło płynące z kaloryferów i bywa różnie. Jednak staram się by mimo wszystko te moje rączki były zadbane- wszak dłonie są wizytówką kobiety. Tym razem o moje łapki troszczy się krem do rąk rozjaśniający przebarwienia skórne, Organix Cosmetix.
Krem znajduje się w ciekawym, jak na produkt do rąk, opakowaniu z pompką,
które zawiera 100ml kremu.
Dozowanie produktu jest niezwykle szybkie, proste i higieniczne.
Na opakowaniu znajdują się m.in. informacje dotyczące składu kremu:
Aloes na pierwszy miejscu w składzie robi wrażenie!
I generalnie, jak na krem do rąk, to ma on dość ciekawy skład.
Kremik ma biały kolor, a jego konsystencja jest średnio gęsta.
Moja opinia:
- krem ma specyficzny, typowy dla naturalnych produktów zapach, który raczej nie każdemu przypadnie do gustu, w żadnym wypadku nie jest on chemiczny;
- bardzo dobrze rozprowadza się na dłoniach;
- bezpośrednio po aplikacji tworzy na skórze delikatną powłoczkę, która w dotyku sprawia wrażenie satynowej, nie jest to jednak tłusty film, jaki tworzą kremy na bazie parafiny;
- wchłania się dość szybko, pozostawiając dłonie gładkie i miękkie w dotyku;
- krem bardzo dobrze nawilża- sięgam po niego zaledwie jakoś 2-3 razy dziennie i wystarcza mi to w zupełności, by dłonie były odpowiednio nawilżone- używając go nie mam problemu z przesuszoną i piekącą skórą;
- odnoszę wrażenie, że kremik ten chroni również przed mrozem, a także odżywia dłonie;
- co do przebarwień- nie wiem jak sobie z tym radzi, gdyż nie dotyczy mnie ten problem, niemniej dłuższe używanie tego kremu ogólnie rozjaśniło skórę oraz nadało jej ładnego, zdrowego wyglądu;
- produkt posiada certyfikat EcoCert, nie był testowany na zwierzątkach, jak też jest kosmetykiem wegańskim.

Cena: 38,69zł/ 100ml
Dostępność: Bio- Beauty
Znacie ten krem?
Lubicie takie produkty "eko" ?

2/16/2015

Cukrowy peeling Go Cranberry- żurawinowa uczta dla ciała!

Hej Kochani!

Po peelingi sięgam regularnie i często, dlatego zużywam je dość szybko i poznałam już wiele tego rodzaju kosmetyków. Najmniej lubię peelingi na na bazie parafiny i takich staram się unikać. Kocham za to zdzieraki o ładnym, naturalnym składzie, choć nie chce mi się robić ich samodzielnie- taki leń. Ostatnio w mej łazience gości cukrowy peeling do ciała z masłem shea i olejem żurawinowym, Go Cranberry. 
Słoiczek z peelingiem znajduje się w tekturowym pudełeczku.
Producent umieścił na nim takie informacje:
Skład peelingu- jak dla mnie super!
Peeling mieści się w plastikowym słoiczku o pojemności 200ml.
Peeling ma jasno brązową- barwę i zawiera liczne, średniej wielkości drobinki cukru- to te ciemniejsze obiekty ;)
Na pierwszy rzut oka wydaje się, że konsystencja peelingu jest zbita, ale jakież było moje zdziwienie, gdy zanurzyłam w nim palce- choć peeling jest gęsty, to jego konsystencja jest lekka i jakby piankowa !
Moja opinia:
Peeling ma bardzo ładny i intensywny zapach, nie jest on stricte żurawinowy, raczej mieszanka winogronowa z żurawiną, absolutnie niechemiczny, mnie bardzo przypadł do gustu. Cieszy mnie zatem, że utrzymuje się on na skórze bardzo długo- do następnego dnia, choć z czasem traci na intensywności. Piankowa konsystencja powoduje, że peeling gładko sunie po skórze. Produkt ma liczne i ostre drobinki, dlatego peelinguje solidnie- po kilku chwilach masowania nim skóry, robi się ona czerwona, co potwierdza jego konkretne właściwości zdzierające. Ale dzięki zawartości olejów i masła shea produkt skóry nie podrażnia. Mało tego- pielęgnuje ją! Po jego użyciu nie widzę konieczności sięgnięcia po balsam- skóra jest zregenerowana, odżywiona, natłuszczona (w pozytywnym znaczeniu tego słowa) i niesamowicie przyjemna w dotyku- mięciutka, gładka, a do tego promienna. Peelingując skórę tym produktem, robimy dwa w jednym- złuszczamy martwy naskórek, a jednocześnie wmasowujemy w nią odżywcze substancje w postaci olejów i masła shea.
Jest to najlepszy peeling z jakim miałam do czynienia. Ostatnio żaden produkt nie zrobił na mnie tak pozytywnego wrażenia i myślę, że ma on szanse stać się ulubieńcem roku 2015.

Cena: 35,50zł/ 200ml
Dostępność: Cuda.pl

Mam dla Was niespodziankę! Sklep cuda.pl przygotował dla Was rabat na zakup tego peelingu. Aby skorzystać z promocji należy wpisać kod rabatowy w formularzu zamówienia.
Znacie ten peeling?
Polecacie jakieś inne kosmetyki tej marki?

                                                                                   
Kochani, przypominam Wam o moim ROZDANIU !!!
Bo coś słabo się zgłaszacie :( A zostało już niewiele czasu- do moich urodzin ;)

2/10/2015

Szybkie i proste usuwanie lakieru brokatowego z bazą ORLY.

Witajcie Kochani!

Karnawał niebawem dobiegnie końca, ale jeszcze jest czas na karnawałowe pazurki. Imprezowy manicure kojarzy mi się przede wszystkim z błyskiem i brokatami. Ale wiadomo jak to z tymi brokatami bywa- ciężko jest je zmyć.
Dlatego marka ORLY przychodzi nam z pomocą, proponując produkt, który ma ułatwić usuwanie lakierów brokatowych. Jest to baza pod lakier brokatowy- peel of basecoat,
ONE NIGHT STAND.
 Baza znajduje się w buteleczce o pojemności 18ml.
Baza ma mleczny kolor. Pędzelek, którym się nią aplikuje jest odpowiednich rozmiarów.
Na paznokciach baza daje lekko matowy efekt.
Łatwo rozpoznać, gdy baza wyschnie na pazurkach, gdyż wtedy właśnie robi się matowa.
Na bazę zaaplikowałam dwie warstwy brokatowego lakieru ORLY.
I teraz popatrzcie jak przebiega "operacja usuwania lakieru".
I postępujemy tak z każdym paznokciem :)
Jak widać baza spisuje się zgodnie z obietnicami producenta. 
Na paznokcie należy nałożyć cienką warstwę bazy. Schnie ona kilka minut, gdy pazurki zrobią się matowe- oznacza to, że baza jest gotowa, by nałożyć na nią lakier. 
Zalecane jest, aby mieć ją na paznokciach 1-2 dni. Przez ten czas lakier trzyma się bez zarzutu. Po zdjęciu bazy paznokcie są w takim samym stanie jak i przed jej nałożeniem- baza nie ma wpływu na stan pazurków. A wiecie ile trwa proces usuwania lakieru ze wszystkich paznokci? Około minuty!
Uważam, że jest to bardzo fajny gadżet. I tak, jak ktoś lubi brokatowe lakiery, tak z pewnością polubi tę bazę. U mnie spisała się świetnie!

Znacie ten produkt?
Co sądzicie o takich wynalazkach? ;)